Buenos Aires - miasto, które się czuje
Tak,
jak obiecałam w poprzednim poście, zabieram Was na krótki spacer po boskim Buenos Aires, jednej z największych
metropolii Ameryki Południowej, o populacji bliskiej 3 milionom mieszkańców.
Rozmiar i rozmach Buenos robią wrażenie chyba na każdym, a ja wybrałam dla Was
kilka miejsc, które zajmują specjalne miejsce w moim sercu.
San Telmo – jedno z historycznych barrios (dzielnic), która spodoba się tym, którzy lubią sztukę, architekturę, murale i klimatyczne knajpki. To tutaj, na Plaza Dorrego, można spotkać ludzi tańczących wieczorami tango. Także tutaj, znaleźć można przepiękne kamienice, które mimo iż lata świetności mają już za sobą to warto chodzić z zadartą głową i podziwiać. Tutaj również można błądzić szlakiem dobrych knajpek i interesujących murali.Więcej o San Telmo tutaj Bardzo dobrze mi tam było.
Crystal Bar – 32 piętro, panorama miasta, zachód słońca i wyborowe towarzystwo dawnego kolegi. Widzicie to? Bo ja tak! Niezapomniany widok i zachód słońca, który pamięta się przez całe życie. A i widoczność tego dnia pozwalała zobaczyć w oddali, po drugiej stronie rzeki la Plata, światła Montevideo. Ja chcę jeszcze raz!
Grand Ateneo Splendid – miejsce uważane jest za najpiękniejszą księgarnię na świecie. I jak dla mnie jest to zupełnie zrozumiałe. Wystarczy przekroczyć próg tego miejsca, by przenieść się do innego wymiaru, który doskonale znają wielbiciele książek, a zwłaszcza Ci, którzy słowo pisane cenią najbardziej nie wtedy kiedy wyświetla się ono na monitorze, ale kiedy ma swoją wagę i jest zapisane na pachnących farbą drukarską stronicach. Grand Ateneo Splendid jest bowiem ogromną księgarnią, znajdującą się w dawnym budynku teatru. Zresztą co ja Wam będę pisać, zobaczcie tylko na te zdjęcia! Dodam tylko nieśmiało, że spędziłam tam prawie całe popołudnie i to mimo iż nie mówię i nie czytam po hiszpańsku ;)
Od razu zaznaczę, że spędziłam w
Buenos Aires zaledwie tydzień, więc nie mam zamiaru opisywać miasta z
perspektywy kogoś, kto to miasto zna, ale
raczej kogoś kto miał okazję to miasto poczuć i go doświadczyć. Buenos to
gigantyczna metropolia, składająca się mnóstwa bardzo różniących się od siebie dzielnic, czyli
barrios. Kolonialna i imigrancka przeszłość miasta widoczne są wszędzie i jeśli
mam być szczera, będąc w Buenos nie
czułam, że jestem w Ameryce Południowej,
a raczej w którymś z miast europejskich. Dopiero pojedyncze miejsca i smaczki, oraz oczywiście ludzie, dali mi odczuć,
że do domu i do Europy (z jej podejściem do życia) jest daleko.
San Telmo – jedno z historycznych barrios (dzielnic), która spodoba się tym, którzy lubią sztukę, architekturę, murale i klimatyczne knajpki. To tutaj, na Plaza Dorrego, można spotkać ludzi tańczących wieczorami tango. Także tutaj, znaleźć można przepiękne kamienice, które mimo iż lata świetności mają już za sobą to warto chodzić z zadartą głową i podziwiać. Tutaj również można błądzić szlakiem dobrych knajpek i interesujących murali.Więcej o San Telmo tutaj Bardzo dobrze mi tam było.
Buenos
Aires Museum of Modern Art – wiem, wiem, nie każdy lubi i nie każdy rozumie
sztukę współczesną. Ja sama miewałam z nią problem ale wizyta w tym muzeum
pozostanie dla mnie niezapomnianym przeżyciem. Wszystko za sprawą wspaniałej
przewodniczki, która z ogromnym entuzjazmem przeprowadziła nas przez
współczesną sztukę i historię Argentyny. Dzięki tej wizycie mogłam, choć trochę,
zrozumieć charakter narodowy samych Argentyńczyków – ludzi dumnych i niezwykle interesujących. Takie spotkania odbywają się w tym muzeum codziennie, są po angielsku i pani przewodniczka prosiła nas by to miejsce reklamować gdzie się da. Co też z przyjemnością czynię ;)
Crystal Bar – 32 piętro, panorama miasta, zachód słońca i wyborowe towarzystwo dawnego kolegi. Widzicie to? Bo ja tak! Niezapomniany widok i zachód słońca, który pamięta się przez całe życie. A i widoczność tego dnia pozwalała zobaczyć w oddali, po drugiej stronie rzeki la Plata, światła Montevideo. Ja chcę jeszcze raz!
Tigre
– to miasteczko należące do zespołu miejskiego Buenos Aires, które najlepiej
ogląda się z wody. Konkretnie z łodzi, która zabiera nas w trasę po delcie
rzeki o tej samej nazwie. Trasy tych wycieczek są różne, ale wszystkie są niezwykłe, bo sama rzeka jest niezwykła. Jej kolor, może
budzić pewien niepokój, ale woda, wbrew temu co widzimy,
nie jest brudna – jest po prostu bogata w osady, dzięki czemu użyźnia okoliczne
ziemie. Co do miasteczka Tigre to warto je odwiedzić, bo ma w sobie jakiś
przedziwny klimat, który mam nadzieję,
udało mi się złapać na zdjęciach.
Grand Ateneo Splendid – miejsce uważane jest za najpiękniejszą księgarnię na świecie. I jak dla mnie jest to zupełnie zrozumiałe. Wystarczy przekroczyć próg tego miejsca, by przenieść się do innego wymiaru, który doskonale znają wielbiciele książek, a zwłaszcza Ci, którzy słowo pisane cenią najbardziej nie wtedy kiedy wyświetla się ono na monitorze, ale kiedy ma swoją wagę i jest zapisane na pachnących farbą drukarską stronicach. Grand Ateneo Splendid jest bowiem ogromną księgarnią, znajdującą się w dawnym budynku teatru. Zresztą co ja Wam będę pisać, zobaczcie tylko na te zdjęcia! Dodam tylko nieśmiało, że spędziłam tam prawie całe popołudnie i to mimo iż nie mówię i nie czytam po hiszpańsku ;)
Recoleta
– to nie tylko najsłynniejszy (i najpiękniejszy zarazem) cmentarz Argentyny, ale również ogromna i bogata dzielnica miasta.
Dzielnica pełna jest hipsterskich kawiarni,
gdzie za tosta z awokado płaci się dużo pesos, a kawa smakuje jak w każdej sieciówce. Ale Recoleta to
także parki, muzea i wspaniała architektura. Sam cmentarz to miejsce również
urokliwe, a to za sprawą niezwykłych grobowców i rzeźb, alejek obsadzanych
kwiecistymi krzewami i kotów, które leniwe snują się między grobowcami. Na
cmentarzu również spędziłam sporo czasu, a to dlatego, że poszukiwanie grobu Evity Peron okazało się
być nie lada wyzwaniem Później dotarło do mnie, że mijałam go jakieś 3 razy,
zanim się zorientowałam, że to to czego szukam (zwalam wszystko na karb
przegrzania głowy argentyńskim słońcem).
Buenos Aires to oczywiście więcej niż to co tutaj opisałam, to Casa Rosada z balkonem Evity, to La Boca z kolorowymi domkami. To parki, muzea i tętniące życiem place. Ciężko mi opisać to miasto, mam wrażenie, że to co tutaj napisałam ani trochę nie oddaje tego czym to miasto jest. Buenos Aires nie da się opisać, trzeba je poczuć na własnej skórze.
Komentarze
Prześlij komentarz