Podróże


Ileż to razy mieliście na to ochotę? Przyznajcie się, jeśli nie przede mną to sami przed sobą.  Jak to śpiewała Marylka „zostawić łóżko, ciebie, szafę / niczego mi nie będzie szkoda”. Kupić bilet, najlepiej w jedną stronę i zostawić za sobą wszystko i wszystkich.




Ilu z Was na taki krok się zdecydowało? Ilu z Was żałuje, że się na to zdecydowało a ilu żałuje, że się nie zdecydowało? Ja nie żałuję, ale chciałbym podzielić się kilkoma refleksjami które być może pomogą Wam kiedyś w podjęciu takiej decyzji.

       Łatwiej jest rzucać wszystko jeśli się nie ma tego dużo 

Mam tutaj na myśli nie tylko rzeczy materialne, ale również te niematerialne i niemierzalne jak choćby relacje. Jeśli ktoś, tak jak ja nie ma dzieci, kredytu, zobowiązań a jego cały dobytek zmieści się w kilku kartonowych pudłach z Ikei znacznie szybciej zdecyduje się na taki krok. Przyzwyczajenie do prostego życia, bez drogich gadżetów bardzo ułatwia wyruszenie w podróż, podczas której nasz dobytek zmieścić w kilkudziesięciolitrowym plecaku. Ja sprzedałam stół, krzesła, kanapę i całą masę  niepotrzebnych ubrań. Resztę zapakowałam w pudła. I z bagażem podręcznym wsiadłam w samolot do Nowego Jorku. Bagaż powiększał się z każdym nowo odwiedzonym miejscem – ale to już inna historia.

      Nie można mieć wszystkiego

Jak to mawia moja mama: „albo rybki albo pipki”. Jeżeli chcesz rzucić wszystko i ruszyć przed siebie, musisz rozstać się, przynajmniej na chwilę, z tym co już masz.  Porzucasz niejako swoich bliskich, swoją pracę czy studia. Nie będziesz zatem najlepszą siostrą, córkę czy partnerką ani nie zostaniesz pracownikiem miesiąca.  Twoja kariera może się załamie, wypadniesz z rynku. Wydasz swoje oszczędności, a wcześniej jeszcze odmówisz sobie wielu rzeczy by na bilet w jedną stronę zaoszczędzić. Coś stracisz, coś zyskasz, ale na pewno nie będziesz miał wszystkiego.

       Każdy może to zrobić

Krótko mówiąc, skoro zrobiłam to ja: nadwrażliwe, chorowite dziewczę, które myśli i czuje za dużo to możesz zrobić to i Ty. Jedyne czego Ci trzeba to plan działania, samozaparcie, odrobina odwagi i szczypta szaleństwa. Najważniejsze by nie przesadzić z tym ostatnim ;)
  
      Ale z konsekwencjami to się trzeba liczyć

Konsekwencje mogą być przeróżne. Nieobecność  może ważne dla nas relacje osłabić, przyjacielskie więzi mogą się rozluźnić. Sprzedane meble można odkupić, ale utracone chwile, wesela i pogrzeby się nie powtórzą. A meble można odkupić jak się znów na nie zarobi. Powrót na rynek pracy może być trudny. Powrót do szarej codzienności może być niebezpieczny o czym osobiście się przekonałam. Ciężko wraca się do monotonii dnia codziennego jeśli w głowie i w sercu wciąż żywe są wspomnienia dni wolności, bez rozkładu jazdy i potwornie nudnych obowiązków.  

      To najlepsza lekcja życia i pokory jaką można sobie zafundować

Czy zatem warto podjąć to ryzyko? Chyba każdy powinien sam dokonać na własny użytek bilansu potencjalnych zysków i strat. Ja zyskałam lekcję życia i pokory, otwartości na ludzi, tolerancji wobec cudzych wyborów, których nie rozumiem. Zyskałam na tyle dużo wiedzy, żeby uświadomić sobie, że w gruncie rzeczy niewiele wiem o świecie i mechanizmach nim rządzących. Dowiedziałam się, do czego jestem zdolna, czego się boję i co mnie uszczęśliwia.  A to wiedza bezcenna :)

Komentarze

Popularne posty