10 miejsc we Włoszech, które warto zobaczyć
Chyba nikogo nie trzeba
przekonywać, że warto jechać do Włoch. Gdybym musiała wybrać jedno miejsce, do
którego miałabym podróżować do końca życia to pewnie padłoby na Włochy.
Architektura, sztuka, pogoda, jedzenie, przyroda i ludzie. I jeszcze ten język
– piękny i melodyjny, zwłaszcza jak ktoś co rusz krzyczy za tobą melodyjne: „Ciao bella!” . Czy do szczęścia potrzeba czegoś więcej?
Villa Borghese – w Rzymie byłam siedem razy i dopiero przy ostatniej wizycie dane mi było odwiedzić Muzem Villa Borghese. I to właśnie był ten moment, kiedy uświadomiłam sobie, że to miasto zaskakuje mnie za każdym razem. Każda wizyta przynosi jakieś odkrycia, a Villa Borghese jest tego najlepszym przykładem. To miejsce jest wyjątkowe z kilku powodów. Po pierwsze kolekcja dzieł sztuki zwala z nóg. Po drugie, nie można tam robić zdjęć. I to tak na serio nie można, ochrona obserwuje każdy nasz ruch i jakakolwiek próba strzelenia fotki skazana jest na niepowodzenie. A chce się je robić, bo kolekcja jest wprost niezwykła. Ze wstydem przyznam, że próbowałam sfotografować rzeźbę Canovy przedstawiającą Paulinę Borghese bo to jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie widziałam w życiu. Telefonem, ukradkiem strzeliłam fotkę, a już po 20 sekundach był przy mnie smutny pan, cedzący przez zęby „widziałem to”. Jedźcie tam, zobaczcie sami co kryje to wspaniałe muzeum. Zdjęcia cichaczem zrobionego nie załączę bo mi głupio, wrzucam zatem fotkę z parku, w którym Villa Borghese się znajduje.
We Włoszech byłam wiele razy. Ile
dokładnie nie wiem, bo nie liczę ale na tyle często tam bywam, że WIFI w wielu
miejscach łączy się automatycznie ;). W tym moim powolnym odkrywaniu
najpiękniejszego kraju świata (serio tak uważam) mam kilka miejsc, które lubię
najbardziej i które zrobiły na mnie największe wrażenie. Podzielę się z Wami
listą tych miejsc, by zainspirować Was do
odwiedzenia tego wspaniałego i różnorodnego kraju. Miejsca, które wybrałam
niekoniecznie znajdują się w popularnych przewodnikach, zabieram Was dziś w
podróż wielce osobistą, wybór miejscówek jest całkowicie subiektywny.
Zapraszam zatem do lektury i już
teraz obiecuję, każdemu z tych miejsc poświęcić cały post – więc bądźcie
czujni! Albo napiszcie w komentarzu, od której włoskiej miejscówki zacząć.
Ostia
Antica – jeśli będziecie kiedyś zwiedzać Wieczne Miasto pewnie poczujcie
się przytłoczeni jego rozmiarem i ilością zabytków do zaliczenia. Ja Rzym
kocham, bo jest żywiołowy, głośny i pełen
ludzi, ale wiadomo, to po jakimś czasie nawet i mnie męczy. W takiej
sytuacji polecam wizytę w dawnym rzymskim porcie. Ostia Antica, bo o tym
miejscu mowa, to ogromne stanowisko archeologiczne, które wygląda jak antyczna
Prypeć – wiele miejsc zachowało się do dziś w doskonałym stanie, a miasto
sprawia wrażenie jakby zostało opuszczone całkiem niedawno. I jest to zdecydowanie najcichsze miejsce w Rzymie, ponieważ wciąż odwiedza je stosunkowo niewiele osób . Tak więc ciiiiii…
Cinque
Terre i trekking z na trasie Vernazza – Corniglia – Cinque Terre jest
miejscem dosłownie zadeptywanym przez turystów i w sumie nie ma się co dziwić. Pięć miasteczek rozsianych po klifach to jedno z najbardziej malowniczych
widoków na jakie było mi dane się natknąć. Dlatego warto tam być i przynajmniej próbować nacieszyć się tymi
widokami bez dzikich tłumów. A jest to możliwe jeśli jesteście w stanie ruszyć
dupki i pokonać trasę między dwoma pięknymi miasteczkami na piechotę. Trekking
jest dość intensywny, bo trasa ma kilka
podejść, ale widoki są po prostu zniewalające. Mniej więcej w połowie trasy
znajduje się niewielka restauracja, więc
można tam złapać oddech i wychylić ekspresowe espresso, które postawi nas na nogi przed kolejnym etapem trasy. Więcej o Cinque Terre i o tym jak zorganizować swój
wyjazd już wkrótce...
Targowiska
Palermo – zapamiętajcie te trzy nazwy: Mercato del Capo, Vucciria, Ballaro.
Są to trzy najpopularniejsze targowiska w Palermo. I mówcie co chcecie, ale na bazarku to każdy znajdzie coś interesującego
dla siebie. Śmierdzące owoce morza i sery, pamiątki, świeże warzywa, dorodne
owoce, wszelkiej maści badziewie. To tam znalazłam pomidory z Corleone –
żaden inny pomidor mi nie smakuje od czasu skosztowania tego brzydkiego,
pomarszczonego wypłosza. Musicie tam
być!
Kościół
San Miniato al Monte i cmentarz – Florencja cała jest piękna. Mam wrażenie,
że powinnam napisać to raz jeszcze, żeby do każdego z Was to dotarło: Florencja
jest piękna. Jest też oczywiście zadeptana przez turystów, dlatego ja wolę
patrzeć na nią z góry. Jest kilka opcji by ją z tej perspektywy podziwiać, ale
moja ulubiona miejscówka to punkt widokowy przy kościele San Miniato. Widok,
jak na załączonym obrazku – boski. A tuż za kościołem niedawno i zupełnie
przypadkiem odkryłam przepiękny cmentarz, pełen rzeźb i fantazyjnych
grobowców. Zmarłym jest pewnie wszystko jedno, więc te piękne budynki i rzeźby
są dla nas do podziwiania.
Punkt
widokowy Castel S. Pietro Werona – jak już zdążyliście się zorientować, lubię punkty widokowe i patrzenie z góry
(na miasta, nie na ludzi). Wtedy widać więcej i można próbować, przynajmniej próbować objąć rozumem mnogość
placów, skwerów, plątaninę wąskich uliczek. W Weronie takich
punktów jest sporo, ale polecam ten przy Zamku San Pietro. Spacer jest przyjemny, a widok jak na załączonym obrazku - cudowny. Polecam szczególnie o zachodzie słońca, kiedy można obserwować zakochane pary wpatrzone w siebie i w miasto Romea i Julii.
Sirmione
i jezioro Garda – znad Gardy mam tylko piękne wspomnienia, dlatego też to jezioro musiało się znaleźć w moim
rankingu. Samo jezioro, otoczone jest nie tylko malowniczymi szczytami
górskimi, ale też pięknymi, włoskimi
miasteczkami. Można w nich dobrze zjeść,
napić się kapuczyny i aperolku, a także zakupić całkiem fajne rękodzieło (ja przywiozłam dwa urocze talerze, z których makaron smakuje, ma się rozumieć, najlepiej). Będąc tam warto wypożyczyć rower i jechać przed siebie – przepiękne
widoki i przygody na trasie gwarantowane. Warto przy okazji zawitać do kurortu
Sirmione, gdzie można skorzystać z uroków rzymskich term, zjeść gigantyczne porcje lodów, oblanych i obsypanych czym tylko się da. Warto ;)
Zamek
Św. Elmo w Neapol – no dobra, nie o zamek tutaj chodzi, ale o widok na Neapol i Wezuwiusz, który z tego
oto miejsca się rozciąga. Interesująca jest też trasa prowadząca do zamku, bo
ten znajduje się na wzgórzu i aby się tam dostać należy pokonać jakiś milion
schodów. Prowadzą one nas przez takie zaułki miasta, których się nie
spodziewamy. Choć z drugiej strony w Neapolu można się spodziewać wszystkiego.
Ale o tym będzie osobny tekst, tymczasem pozostawiam Was z widokiem jaki
rozciąga się z zamku. Zdjęcie zamkowych kotów to bonus dla BN.
Matera
- przyznaję, że ciężko jest mi opisać to miasto w kilku zdaniach, bo wzbudziło ono we mnie ogromne emocje. Stare jego części: Sasso
Caveoso i Sasso Barisano wykute są w skałach, uliczki prowadzą po dachach
domów, a ludzie jeszcze w latach 50 ubiegłego stulecia mieszkali tam w
jaskiniach.Mel Gibson kręcił tam "Pasję" ponieważ miasto przypomina Jerozolimę sprzed dwóch tysięcy lat.Teraz te stare „mieszkania” można zwiedzać,
a stara część Matery jest miejscem wizyt turystów z całego świata, przyciągając
niezwykłą architekturą i powiedziałabym raczej mrocznym klimatem. W 2019 roku
Matera jest Europejską Stolicą Kultury, więc tym bardziej zasługuje na wizytę.
Villa Borghese – w Rzymie byłam siedem razy i dopiero przy ostatniej wizycie dane mi było odwiedzić Muzem Villa Borghese. I to właśnie był ten moment, kiedy uświadomiłam sobie, że to miasto zaskakuje mnie za każdym razem. Każda wizyta przynosi jakieś odkrycia, a Villa Borghese jest tego najlepszym przykładem. To miejsce jest wyjątkowe z kilku powodów. Po pierwsze kolekcja dzieł sztuki zwala z nóg. Po drugie, nie można tam robić zdjęć. I to tak na serio nie można, ochrona obserwuje każdy nasz ruch i jakakolwiek próba strzelenia fotki skazana jest na niepowodzenie. A chce się je robić, bo kolekcja jest wprost niezwykła. Ze wstydem przyznam, że próbowałam sfotografować rzeźbę Canovy przedstawiającą Paulinę Borghese bo to jedna z najpiękniejszych rzeczy jakie widziałam w życiu. Telefonem, ukradkiem strzeliłam fotkę, a już po 20 sekundach był przy mnie smutny pan, cedzący przez zęby „widziałem to”. Jedźcie tam, zobaczcie sami co kryje to wspaniałe muzeum. Zdjęcia cichaczem zrobionego nie załączę bo mi głupio, wrzucam zatem fotkę z parku, w którym Villa Borghese się znajduje.
Camogli
– to moja włoska perełka, więc celowo zostawiam ją na koniec, by tylko Ci najwytrwalsi mogli o niej się
dowiedzieć. Na myśl o tym miejscu robi mi się ciepło tam, gdzie leży moje małe, zimne serce ;). Camogli to rybackie miasteczko, z kolorowymi,
wielopiętrowymi domami, znajdujące się na Riwierze Liguryjskiej. Odkryłam je zupełnie przypadkiem, kiedy jechałam odwiedzić Portofino. I się
zakochałam – nie, nie w Portofino, które okazało się być mocno rozczarowującym
schronieniem dla bogaczy i ich super-wypasionych jachtów. Camoglie jest tego
przeciwieństwem: urocze, spokojne, kolorowe miasteczko w sam raz na plażowanie,
romantyczny, wieczorny spacer i kolację w jednej z mikro knajpek z
widokiem na morze.
Komentarze
Prześlij komentarz